Dobra, to teraz coś z zupełnie nowego cyklu, nie bijącego może i tak na głowę, jak znane perypetie... MANIAKSA, ale mam nadzieję, że będzie równie zabawnie. No ale pewnie nie tak. Czas naaaaa:
Przemyślenia Czarnego Maga, Akkarina.
LET'S GO!
Zaczniemy od p. L. (pozwalam sobie cenzurować dane osobowe, bo bardzo źle mi z tym faktem, nie wiem czemu). Zabawna historyjka. Nietypowa rodzinka. On - Pan M., znany głównie z tego, że to kolega mojego ojca ( nojażeszpierdziu), chory na kleptomanie. Czy na coś podobnego. Po prostu, gdy widzi coś ładnie się świecącego, to sobie bierze. Jak wrona. Straszne, prawda? Chory także psychicznie, niestwierdzona w praktyce, w teorii jak najbardziej. Listonosz, ponoć miał i inne zawody. Na razie starczy. Ona - Pani L., zwana także niepowiemjak, czy jakoś tak kuźwa. A nie, to nie do tego. Znana głównie z tego, iż ponoć bogatych rodzica ma/miała. Fascynujący życiorys. Wykazany bardzo duży pokaz inteligencji. Naprawdę. Chora jak najbardziej psychicznie. I to prawdopodobnie, wcale nie z powodu, iż była nauczycielką. Po prostu przejechał się po niej samochód. Bez szydery.
Let's play, teraz, cokolwiek to znaczy.
Przyjechali do mego ojca, dzisiaj. Nie widzieli się kilka lat, a pan M. bardzo chciał się widzieć z mym ojcem. NIE WIEM ZUPEŁNIE CZEMU, HEHE. No dobra, wiem. Ponoć chciał się zabić, bo nie wytrzymywał psychicznie ze swoją żonką. W ten scenariusz bardzo wątpię, ale taki usłyszałem. Żeby nie brzmiało to tak drastycznie, nazwę to trochę inaczej - brak chęci do życia, itepe, itakdalej. Po prostu E M O. Mój ojciec się chyba bardzo przejął bardzo tym telefonem. Nie wiem tylko, z jakiej strony <hahaa to akurat szydera>. Opowiedział mi o tym braku sensu życia, kiedy sobie popijał w najlepsze w wczorajszą noc Jonny Walkera, a jak układałem karty i zauważyłem, że spośród dwóch talii, brakuje jednej damówki. Karo. Ale, nie, nie o to chodzi. Powiedział, że bardzo mu z tego powodu smutno <nieno SZYDERA> i się cieszy, że przyjedzie. Zapytałem się go zatem, czy uważa, iż jeżeli jakożby gdyby przyjechał, to by mu wróciła chęć do życia - zwłaszcza, że by musiał rozmawiać z ojcem. Ten spojrzał na mnie i powiedział, żebyś wiedział. No okej.
Dobra, przejdźmy do sedna sprawy, bo mi się nie chce pisać, i nie wiem czemu to pisze. No i w ogóle. Przyjechali, akurat w tym samym momencie przyszła moja siostra (młodsza, ale nie ode mnie, tylko od drugiej siostry, która jak się domyślacie, też jest dla mnie starsza. Może kiedyś je przegonię.) Wszyscy się milutko przywitali, z Panią L. tzw. jak to nazwała 'sposobem policzkowym'. Jeżeli wiecie o co chodzi. No właśnie. Nie chcąc się rozpisywać, przejdę do paru kontekstów, zupełnie wyrwanych z historii, bo mi się tak podoba. Bo potem się zapomni, i tyle będzie. A i tak już pewno dużo zapomniałem. Będę ich nazywać 'On i Ona'. rozumiecie, chyba.
więc pare perypetii.
On, widząc moją siostrę(ta co przyjechała akurat w międzyczasie), bardzo się ucieszył. Widzicie, miała ona biust, który był bardzo widoczny. Widząc go, powiedział coś pokroju: Oooo, jaki ładny, a jak latają, no i jakie wielkie. No cudowne, cudowne! - no cóż, tak wołał z zachwytem. Oczywiście, przy swojej żonie to mówił. Jak domyślacie się, oberwało mu się. hihihihi.
namber two, On, widzi mojego siostrzeńca, dla którego jestem Ojcem Chrzestnym (nokurwa). Dziecko, jest od drugiej siostry, tej, która jest jeszcze starsza. To dopiero straszne. W każdym razie, patrzy się na to dziecko. No i co? Mówi, że bardzo by chciał jeszcze jednego takiego synka(ma dwóch - obydwaj nienormalni także, rzecz jasna, ale to inna bajka. Jedno jest z innego łoża, z inną żoną, z która się rozwiedli, dzień po ślubie.) W każdym razie, po tym co powiedział, jego 70 - letnia żona (ma oczywiście o pięć latek mniej), wypaliła epickiego teksta:
- No wiesz, no tego..., nie jestem pewna - wyrywała pojedynczymi słówkami - bo ja uważam, że.. twój OWOC NIE JEST DO TEGO ZDATNY. Twoi dwaj synowie są... nienormalni! - dodała z gracja. Ma tupet. Jak stwierdził pieprzony pan doktorek, co mianem szwagra mego się chwali, stwierdził, że coś ma z płatem mózgowym - myśli, a raczej nie - mówi, to co myśli. Bez opamiętania. O kurwa.
Coś innego. Pić piwo, czy też nie - oto jest pytanie! Obydwoje mają prawo jazdy, lecz ona nie jeździła od ponad roku, bo zawsze ją krytykuje, kiedy zasiada za kółko. Więc nie pozwoliła mu pić. NO TO JEST DOPIERO STRASZNE. On chciał nocować, na co się nie zgodziła, bo nie miała pidżama. A właściwie dwóch par. Zakłada najpierw cienkie, a potem grube. Na to on zaczął się chwalić rewelacjami, że wziął ze sobą koszulę nocną, bo On zawsze ma wszystko przy sobie - czekolady, nie czekolady, co do picia - i jak powiedział, najważniejsze - prezerwatywy. Przynajmniej kiedyś. Wiem, że dopowiedziała jakaś ripostą, ale nie pamiętam co to było. No cóż.
Ona, stwierdziła, że moja matka jest za stara na matkę. Pasuje na moją babcie <pocisknastodwa>
On, ją ponoć zdradza? CZY TO PRAWDA? PONOĆ OŻENIŁ SIĘ DLA PIENIĘDZY, ALE CZY ABY?
Ona, płacze, u mojej matki. Czemu? Bo zdradza ją. Ma straszny kompleks, na temat zaufania, dlatego często się kłócą. Powiedziała, że zdradza ją z sąsiadką, która też ma 70 lat (czyli 65), bo chodzi do niej do domu i się WITA NA DZIEŃ DOBRY. Ale ponoć go nie lubią w ich mieście. Potrafi podejść do córki jeszcze innego sąsiada i powiedzieć jej, żeby nie żarła tyle, bo jest gruba. W kościele, Ona zawsze jest na samym przodzie, On w tyle. I krzyczy przez cały kościółek do niej. Więc, nazwisko państwa L. w ich mieście, co szło na żet z kropką, jest znane i nielubiane. Prawdopodobnie.
Przeglądają album z Rzymu moich rodziców. W pewnym momencie, Ona pokazuje palcem na mojego ojca i się pyta na głos: - A co to za stary pan? Co on tam robi? Zaraz.... RYSIU?! TO TY?!
No kurwa, nie inaczej. Potem powiedziała dobitnie, że tam był strasznie gruby, chociaż wycieczka była całkiem niedawno. Ojciec dał się i przytaknął, że tak, schudł z cztery kilo. No tak, to widać - pokiwała głową.
Generalnie, nie bądźcie na mnie źli, ale sam nie wiem czemu to pisze. Chyba za bardzo w główce mi szumi, a kiedy się tego słucha wydaje się.., nie to jest śmieszne. Audiobook byłby po prostu zajebisty. Naprawdę. Tych perypetii było dużo, ale nie jestem w stanie pomyśleć logicznie, więc dodam bonus story, a tą kronikę uzupełnię kiedy indziej.
Szwagier usypiał dziecko. Oczywiście, skończyło się to na tym, że zasnął (typowe). Moja siostra go budzi, i prosi go (nie, rozkazuje) by przełożył dziecko do łóżeczka, ponieważ usnęło ono w sypialni ich. Siostra wróciła do salonu, a on niby coś tam robi, niby próbuje. Idzie po tym do salonu, cały jakoby zmęczony i się pyta co miał robić. Jego żona mu tłumaczy to jeszcze raz, i wraca z powrotem do sypialni. Niestety - wrócił ponownie, z tym samym zapytaniem co poprzednio. W efekcie skończyło się to tym, że polazł trzeci raz do tego pokoju, tym razem, nie wracał przez dłuższą chwilę. Po czym wraca, i stwierdza, że przełożył dziecko, na zapytanie mojej siostry. Ta go jednak nadal wypytuje, tym razem, czy je przykrył. Zaczął myśleć, po czym odpowiedział, że nie. Wrócił rzekomo do pokoju dziecka i niby je przykrywa. Wraca po raz setny do salonu i jego żona, daje mu jeszcze taki tam mały koc. Robi kolejne okrążenie do pokoju dziecka, ale tym razem za nim idzie żonka. Mąż, kładzie ten koc, ona patrzy mu przez ręce. Po czym obydwoje wybiegają z pokoju, ze śmiechem. Co się stało? Zaprowadziła mnie siostra do tego pokoju i pokazała ręką łóżeczko dziecka. Było puste i starannie przykryte. Po czym spojrzała na mnie i zacytowała "O kurwa, gdzie on jest?"
|